Dziś po południu – dzięki świetnej inicjatywie Piotrka – wybrałam się na swój pierwszy etnoczwartek. Jest to cotygodniowe spotkanie, organizowane przez toruńskie Muzeum Etnograficzne, poświęcone przybliżaniu kultury ludowej.
Za każdym razem temat dyskusji jest inny – tydzień temu mowa była np. o wiatrakach, które całkowicie wciągnęły Piotrka (na szczęście niedosłownie ;-) Tym razem hasło etnoczwartku brzmiało: Co panna na wydaniu umieć powinna? (poniewczasie, wiem ;-) Słuchaliśmy więc o kompletowaniu wiana, tradycyjnym wypieku chleba czy hodowli lnu. Próbowaliśmy też własnoręcznie utkać kawałek płótna oraz wyhaftować drobny wzór. Przy okazji dowiedziałam się, że przez dobrych parę lat żyliśmy z R. na knybel, co czyniło nas knyblarzami ;-)
Trzeba przyznać, że w trakcie prób przędzalniczych i hafciarskich toczyła się pewna rywalizacja... Gdy prowadząca wspomniała, że bardziej utalentowane kobiety wyszywały serwetki czy fartuszki swoim sąsiadkom w zamian np. za wykopywanie ziemniaków – rozpoczęliśmy z Łukaszem dyskusję, które z nas trafiłoby do drużyny rękodzieła, a które do kartoflarzy ;-) Wszystkich na głowę pobiła Asia, której udało się wyhaftować prawie cały kwiatek :-)
Na zakończenie mieliśmy okazję ubijać masło, a następnie skosztować go na świeżej kromce chleba. Chętnie wpadłabym i na kolejne obiady etnoczwartkowe, ale nie wiem, czy uda mi się zdążyć po pracy – imprezy rozpoczynają się o 16:00. Zainteresowanym jednak serdecznie polecam te niezobowiązujące spotkania z kulturą ludową – oto lista kolejnych tematów. Warto rozważyć, bo za tydzień wyjątkowo pikantna rozmowa – przeznaczona tylko dla dorosłych! Życzę dobrej nocy i biegnę zadbać o żywy inwentarz!
Nie kryguj się eks-knyblarko ;) Przecież i Twój zwiewny, tkany prostokąt stałby się hitem kolekcji jesiennej firm odzieżowych. ;)
OdpowiedzUsuńKartoflarz
O jak miło. Akurat mnie etno sprawy, a zwłaszcza ich przełożenie na współczesne wzornictwo, żywo interesują. Toruńskie muzeum jest faktycznie bardzo ciekawie zrobione. Z prawdziwą przyjemnością sobie po nim łaziłam w czasie mej ostatniej bytności w Toruniu. Ja w ogóle strasznie lubię Toruń, ale mniejsza o to. Szkoda, że w krakowskim nie ma takich spotkań, choć nie można narzekać na nudę. W lipcu w weekendy odbywają się plenerowe warsztaty (jutro koronki klockowe, za tydzień zalipiańskie kwiaty, a z kolei w ubiegłym tygodniu była wiklina i tymi rękoma, które tutaj stukają w klawiaturę, niżej podpisana wykonała koszyk!).
OdpowiedzUsuńTak na marginesie czy Szanowna Ewenement kojarzy wydarzenie o wdzięcznej nazwie Etnodizajn?
http://www.etnodizajn.pl/?
Anonimowy, rzeczywiście - zapomniałam, że utkałam "patent odzieżowy Prostokąt" i że ma on szanse zawojować rynek! ;-)
OdpowiedzUsuńZosik, cieszę się, że podoba Ci się w Toruniu. Ja z kolei zazdroszczę krakowskich atrakcji :-) I gratuluję koszyka!
O Etnodizajnie słyszałam dawno temu, ale rzecz przykurzyła mi się w pamięci, więc dziękuję za link. Chętnie wpadłabym kiedyś na czas warsztatów i wykładów do Krakowa.
W imieniu swoim i Krakowa zapraszam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Zosik :-) Kraków jest bardzo bliski memu sercu, odkąd w czasie studiów spędziłam tam tydzień na teatralnych przyjemnościach (wraz z Anią, którą serdecznie pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńA powiedz mi, Zosik, czy na żywo program Etnodizajnu jest tak atrakcyjny, jak wydaje się na stronie? Tzn. czy warto wybrać się osobiście, czy jest w czym brać udział - czy też lepiej nie zawracać sobie głowy podróżami i uważnie przetrząsnąć sieć? :-)