czwartek, 5 kwietnia 2012

Pudełko miejscami puste

Grażyna Plebanek od paru lat figurowała na mojej liście „do przetestowania" – słyszałam (i czytałam na ulubionych blogach) pozytywne recenzje na temat jej książek, ale wciąż było mi z nimi nie po drodze. Dziś trafiłam na Pudełko ze szpilkami przypadkiem – ktoś zwracał je do biblioteki akurat, gdy ja wypożyczałam swoje książki – więc postanowiłam przechwycić!
Przeczytanie tej książki zajęło mi niecały wieczór, więc z pewnością przyznaje jej punkty za przystępną, płynną narrację. Oraz za zajęcie myśli. Tyle, że miejscami lektura mocno mnie nużyła.
Co kryje się w Pudełku (oprócz szpilek)? Opowieść o 30-letniej kobiecie, Marcie, która żyje w krzyżowym ogniu oczekiwań innych. Boryka się to z naciskami ze strony siostry, która uważa, że bohaterka dawno już powinna założyć rodzinę, to z dyktaturą koleżanki-karierowiczki, z uporem maniaka wdrażającej Martę w wyścig szczurów, to z oczekiwaniami mężczyzn – przelotnych kochanków.  Sam temat uważam za wiarygodny i ciekawy,  na pozór powinnam natychmiast się z nim utożsamić – ale myślę, że został ujęty zbyt stereotypowo.
Postaci w Pudełku bywają irytująco schematyczne lub przerysowane. Siostra, matka pięciorga dzieci, albo krytykuje pracę Marty (czytaj: zaniedbywanie dziecka), albo – dla odmiany – piętnuje jej urlop wychowawczy (czytaj: siedzenie w domu, lenistwo). Innych kwestii w zasadzie nie wypowiada. Znajomi z firmy nieustannie, wręcz arogancko, drwią z pomysłu zajmowania się dzieckiem zamiast poświęcenia się korporacji. W pewnym momencie rozgrywa się dialog:
Marta: Byłam na urlopie macierzyńskim, prawie pół roku.
Nowa znajoma: O rany! A co, dziecko chore się urodziło?

Doprawdy, trudno mi uwierzyć, żeby w Polsce ktoś _naprawdę_ tak zareagował.
Galerii bohaterów jednej cechy jest więcej. Mężowie z małych miasteczek twierdzą, że "baby są po to, żeby rodzić". Mężowie z wielkich miast ironizują na temat żon, które po ciąży nie odzyskały szczupłej sylwetki ("Dzielna dziewczyna zawsze sobie poradzi, rozlazła będzie siedziała w domu i tyła!").
Wszystko to odbiera dużą część przyjemności z lektury i odwraca uwagę od zgrabnego stylu Plebanek oraz jej, nierzadko przenikliwych, spostrzeżeń. Ujęły mnie np. rozważania matki przebywającej na urlopie wychowawczym na temat "przynależności" do piaskownicy, wyobcowania względem reszty społeczeństwa ("Do nas też nikt nie podchodzi, właściciele psów krążą z daleka, nawet dozorczyni omija nas szerokim łukiem – to kobieta pracująca, my nie.", s. 198).
Słowem – w mojej ocenie Pudełko to książka niegłupia, tyle że zbyt gęsto zaludniona czarno-białymi postaciami. Przyznam, że podejrzany wydawał mi się również fakt, że w zapiskach kobiety jej mąż (o którego istnieniu wiemy), nie pojawia się wcale, ale to zostało poniekąd uzasadnione.
Czy sięgnę po inną powieść Plebanek? Być może – chętnie posłuchałabym Waszych rekomendacji/ przestróg.
P.S. Przed chwilą doczytałam na okładce, że Pudełko otrzymało nagrodę wydawnictwa Zysk i S-ka za Dziennik polskiej Bridget Jones. Oryginalną Bridget darzę dużą sympatią, jednak krajowe wariacje na jej temat zwykle mnie rozczarowywały. Ta niestety nie była wyjątkiem.

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś do częstszego pisania i przesyłam dużo, dużo pozytywnych myśli. Tym bardziej, że zbliżają się święta.

    OdpowiedzUsuń
  2. > Czy sięgnę po inną powieść Plebanek? Być może – chętnie posłuchałabym Waszych rekomendacji/ przestróg.

    No to ja dołączę do przestróg ;) Plebanek czytałam niedawno "Nielegalne związki" i (poza spostrzeżeniem, że odważnie opisuje seks) mocno się wynudziłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja przestrzegam przed "Przystupą". Strasznie raziły mnie stereotypy: Fin=pijak, bogaci=nieszczęśliwi, dziewczyna ze wsi=niewykształcona, ksiądz=molestuje itd. Nie wyglądało to na zamierzony zabieg literacki, koniec był do przewidzenia od początku. Nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za opinie (i pozytywne myśli).

    Anonimowa 3, wygląda na to, że grzechem "Przystupy" jest to samo, co "Pudełka ze szpilkami".
    Wczoraj dla odmiany wyczytałam gdzieś bardzo pochlebną recenzję "Dziewczyn z Portofino" (pierwszej książki Plebanek), ale chyba nieprędko po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,

    a ja czytałam Dziewczyny z Portofino i nawet mi się podobało. Chociaż było to dość dawno i nie wszystko pamiętam. Ogólnie książka była mi bliska przez temat dorastania w PRL-u; wprawdzie bohaterki są ode mnie kilka lat starsze...

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasik, dzięki za opinię. Może, może..:-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.