środa, 18 kwietnia 2012

Smartphotos

Poniżej seria telefonicznych kadrów – czyli różnej maści wspomnień. Niektóre zdjęcia są świeże, inne pochodzą sprzed miesięcy, ale dopiero dziś przyszło mi do głowy, że można zgrać je na komputer. Tak już mam ze zdobyczami techniki, że oswajam się z nimi małymi kroczkami (NAPRAWDĘ małymi). Obecnego telefonu używam od prawie roku, to mój pierwszy model z ekranem dotykowym i do dziś moje ambicje technologiczne całkowicie zaspokajała duma, że potrafię wybrać numer. No dobra, dodatkowo parę miesięcy temu odkryłam radość korzystania z internetu przez telefon (co wchodziło w grę już przy poprzednim modelu, ale cóż... najwyraźniej nie byłam jeszcze na to gotowa) oraz rozkosznie większą, niż wcześniej, rozdzielczość zdjęć.
Żeby nie było – gdy się już do jakiegoś sprzętu przyzwyczaję, użytkuję go z radością i dumą, czuję się bardzo nowoczesna, swobodnie żongluję różnymi aplikacjami (najwyżej trzema), przełączam różne kable, nic mi się nie wiesza i ogólnie jest super. Do czasu, gdy trzeba wymienić telefon...
Po tym przydługim wstępie pt. Jestem technofobem (tak nazywa mnie mój brat, któremu zresztą zawdzięczam dzisiejszą notkę), czas na – jeszcze dłuższą – porcję zdjęć. Oto różne kadry z życia ewenementa, podejrzane przez dziurkę od telefonu.
Ulubiony kubek (mieści bardzo dużo kawy i kojarzy się z barwną stroną reklamy) i ulubiona pora dnia – kiedy do pokoju wpada dużo popołudniowego słońca.
Uwaga, zły kot – przedszkole przy Szosie Chełmińskiej.
Napis przy wejściu do klatki schodowej jednej z kamienic, ul. Św. Jakuba. Cudny.
Koty i kuchnia.
Zaskroniec w Parku Bydgoskim
 Tapety, które miały zamieszkać na szafie w sypialni. Zamieszkały w telefonie.
Nasze podwórko jesienią.
 Plakat z wystawy podczas grudniowego (2011) koncertu ku pamięci Republiki.
„Widowisko baletowe z udziałem zespołu Republika” – to musiało być coś!
Toruńskie śródmieście tuż po deszczu.
Napis na kamienicy przy ul. Św. Jakuba.
Majstrowie malarscy
, a niestety – barbarzyńsko zamalowani.
Motylek z zeszłej jesieni – telefoniczny awatar mojej mamy.
Dwoje na bulwarze. Faaajnie.
Grudzień, hipermarket budowlany – oglądamy tapety, a R. pyta mnie:
Ty, kim był ten Łowodow?
;-)

Tyle na początek – wkrótce część druga telefonicznych kadrów. Myślę, że gdyby ktoś nie czytał tego bloga i zajrzał dopiero dziś, w tym wpisie znajdzie Kieszenie w pigułce ;-)
P.S. A dziś bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć do CSW na pokaz filmu Tu było kino o starych bydgoskich kinach – wygrało zmęczenie po zeszłej nocy, przespanej w wymiarze 1,5 godziny... Gdybyście słyszeli gdzieś o seansie tej krótkometrażówki, dajcie znać!

4 komentarze:

  1. Warto oglądać w powiększeniu. Fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Padłam ze śmiechu przy Łowodow :D ;)
    Ps. Był kiedyś u Ciebie post o emotikonach --> z ciekawostek - ludzie reagują na emotki tak samo jak gdyby ktoś uśmiechnął/zasmucił/zdziwił się w "realu". Zdrowo! :-D
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Napis na kamienicy przy ul. Św. Jakuba.

    Zdaje sie, ze podziekowania za uratowanie (choc tylko czesciowe) napisu naleza sie Karolinie Melnickiej, ktora trzezwo zareagowala na widok robonikow z pedzlami w dloniach (i urzadzila solidna awature;] )

    -
    Hurric

    OdpowiedzUsuń
  4. Elu, dzięki za ciekawostkę emotkową. ;-)

    Hurric, brawa w takim razie dla Karoliny Melnickiej! Obawiam się jednak, że interwencja okazała się zbyt późna, bo na tej kamienicy jest zamalowany jeden segment od góry do dołu (wiesz, jakby ktoś kupił jeden pion i tylko jego, ekhem, wyremontował). Dlatego "rscy" zniknęli bezpowrotnie :-(

    A tu znalazłam ładne zdjęcie pracowników (właścicieli?) firmy Schillerów:
    http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/930664,1,0,737,malarze.html
    :-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.