Czy wy też za pierwszym razem pomyśleliście o przedmiotach z kręconymi włosami? ;-) Ja, widząc tekst Program zawiera lokowanie produktu, natychmiast uruchomiłam cykl skojarzeń fryzjerskich ;-)
O co chodzi? Oczywiście o product placement. Jakiś czas temu obiła mi się o uszy wiadomość, że w myśl nowej uchwały KRRiT, ten zabieg reklamowy ma być w Polsce wyraźnie zaznaczany w programach telewizyjnych. Dla przypomnienia: product placement to umieszczanie konkretnych produktów, marek i usług w filmach i serialach – ale i audycjach radiowych, książkach, grach komputerowych, teledyskach etc. (małą wzmiankę o pp zamieściłam w Fotelach ;-) W praktyce wygląda to tak: bohater filmu występuje w ubraniach określonej marki, jeździ konkretnym samochodem, w rozmowie wspomina o usłudze danej firmy, odwiedza restaurację, której logo widać w tle itp.
Do najsłynniejszych przykładów product placement należą samochody Jamesa Bonda – ich obecność na ekranie była nie mniej ważna, niż uśmiechy Moneypenny, wynalazki pomysłowego Q, czy sama intryga. Bardziej współcześnie – kopalnią ukrytych marek jest garderoba Carrie, głównej bohaterki Seksu w wielkim mieście. No i ten jej laptop z jabłuszkiem...
No właśnie – każda z informacji ubrana jest w coś, co nie jest reklamą. Tyle, że w polskich produkcjach product placement jest najczęściej tak łopatologiczny i kanciasty, że nie ma mowy, by ktoś nie zauważył kontekstu reklamowego. Pożera całe dialogi, wypełnia kadry po brzegi, spycha bohaterów na plan dalszy, by mocniej wyeksponować... pasztet. Dla przykładu – perełki z rodzimych telenowel. Ostrzegam, tylko dla widzów o mocnych nerwach... ;-)
I drugi pyszny przykład (w połączeniu z wybitnym aktorstwem Izabeli Trojanowskiej, tym bardziej wyborny!
Polecam też klasyk – TP S.A. w serialu Na wspólnej – tak dramatycznie rozwlekły, że nie mam serca obciążać nim Kieszeni – tylko linkuję :-)
Dlatego uśmiecham się na myśl o tych nowych obostrzeniach. Bo choć rozumiem chwalebną inicjatywę, by widzowie nie byli wprowadzani w błąd, to naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, by w Polsce ktoś potrzebował przestrogi ;-)
P.S. Uwaga: wpis zawiera lokowanie produktu. Cel ukryty to totalne zniechęcenie czytelników do nordic walking ;-)
O co chodzi? Oczywiście o product placement. Jakiś czas temu obiła mi się o uszy wiadomość, że w myśl nowej uchwały KRRiT, ten zabieg reklamowy ma być w Polsce wyraźnie zaznaczany w programach telewizyjnych. Dla przypomnienia: product placement to umieszczanie konkretnych produktów, marek i usług w filmach i serialach – ale i audycjach radiowych, książkach, grach komputerowych, teledyskach etc. (małą wzmiankę o pp zamieściłam w Fotelach ;-) W praktyce wygląda to tak: bohater filmu występuje w ubraniach określonej marki, jeździ konkretnym samochodem, w rozmowie wspomina o usłudze danej firmy, odwiedza restaurację, której logo widać w tle itp.
Do najsłynniejszych przykładów product placement należą samochody Jamesa Bonda – ich obecność na ekranie była nie mniej ważna, niż uśmiechy Moneypenny, wynalazki pomysłowego Q, czy sama intryga. Bardziej współcześnie – kopalnią ukrytych marek jest garderoba Carrie, głównej bohaterki Seksu w wielkim mieście. No i ten jej laptop z jabłuszkiem...
Sean Connery i piękny Aston Martin DB5 z filmu Goldfinger
Możliwości product placementu są ogromne, a narzędzie to – umiejętnie stosowane – sprawia wrażenie niezobowiązującego elementu fabuły. Czyli wywołuje, niekoniecznie uświadomioną, chęć nabycia np. wina, które piła fantastyczna bohaterka filmu ;-) Cała sztuka polega jednak na tym, by promocja produktu odbywała się w sposób nienachalny, wiarygodny i intrygujący. Znawcy tematu debatują nawet, czy product placement jest formą reklamy podprogowej czy przykładem podświadomego odbioru – w każdym razie podkreślają motyw umieszczania marki między wierszami, a nie na pierwszym planie: Jego [product placement] kontekstem jest wyraźnie film, a nie reklama, a więc każda z informacji jest kierowana do widza ubrana w coś, co nie jest reklamą, a więc jest pozytywnie odbierana (J. S. Victoria Mas, Hollywood i marki).No właśnie – każda z informacji ubrana jest w coś, co nie jest reklamą. Tyle, że w polskich produkcjach product placement jest najczęściej tak łopatologiczny i kanciasty, że nie ma mowy, by ktoś nie zauważył kontekstu reklamowego. Pożera całe dialogi, wypełnia kadry po brzegi, spycha bohaterów na plan dalszy, by mocniej wyeksponować... pasztet. Dla przykładu – perełki z rodzimych telenowel. Ostrzegam, tylko dla widzów o mocnych nerwach... ;-)
I drugi pyszny przykład (w połączeniu z wybitnym aktorstwem Izabeli Trojanowskiej, tym bardziej wyborny!
Polecam też klasyk – TP S.A. w serialu Na wspólnej – tak dramatycznie rozwlekły, że nie mam serca obciążać nim Kieszeni – tylko linkuję :-)
Dlatego uśmiecham się na myśl o tych nowych obostrzeniach. Bo choć rozumiem chwalebną inicjatywę, by widzowie nie byli wprowadzani w błąd, to naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, by w Polsce ktoś potrzebował przestrogi ;-)
P.S. Uwaga: wpis zawiera lokowanie produktu. Cel ukryty to totalne zniechęcenie czytelników do nordic walking ;-)
o matko, jestem zniechęcona!
OdpowiedzUsuńtakie coś było w 33 i pół.
OdpowiedzUsuńnamiętnie tam się wszyscy obnosili z katalogiem apartu.
kiedyś to było zakazane, że z tego co pamiętam tvp zasłaniała loga.
i efekt też był fatalny: bo np. telefon miał zaklejoną/zasłoniętą nazwę - a i tak rozbrzmiewał klasyczny dzwonek nokii..
mnie kiedyś rozbawiło, jak w jakimś filmie- auto miało znaczek- ten z przodu maski.
pytanie: ile jest marek mających w znaczku 4 kółka połączone ze sobą ;-)
Malino, działa, prawda? ;-)
OdpowiedzUsuńVeronico, owszem - samochodowy product placement jest obecnie nagminny. Mam wrażenie, że jeśli w polskim serialu bohater w ogóle prowadzi samochód, to musi choć w jednej scenie zaparkować go lśniącym logo do kamery ;-)
Nie wiem czy ktoś poza mną ogladał Klub Szalonych Dziewic i Usta Usta? W obu bohaterki jeździły mini, tylko w KSD samochód ciągle się psuł, stawał w środku drogi nie chciał ruszyć... I zastanawiałam się zawsze czemu na to pozwalają ;)
OdpowiedzUsuńsmallfemme
Smallfemme, KSD nie oglądałam, ale wiem, że pojawiła się tam inna ciekawostka reklamowa: bohaterki kupiły koleżance bransoletkę, bodajże z napisem "Klub szalonych dziewic". Tuż po tej scenie na ekranie wyświetlono informację o możliwości zakupu bransoletki - przez wysłanie SMS-a.
OdpowiedzUsuńTo zresztą inny, ciekawy wątek - wypuszczanie na rynek fikcyjnych produktów, obecnych w serialach i filmach. TVN realizowało kiedyś serial "Teraz albo nigdy", w którym dziewczyna napisała książkę. Fabuła kręciła się wokół tej powieści - bo bohaterka opisała w niej swoje problemy sercowe itp. (wiecie, tak niebanalnie ;-) Wkrótce potem na naszym rynku pojawiła się prawdziwa, drukowana książka - opatrzona nazwiskiem serialowej bohaterki.
Można ją wciąż zobaczyć tu: http://merlin.pl/Kaktus-w-sercu_Barbara-Jasnyk/browse/product/1,625473.html (bardzo polecam przeczytać recenzje :-) Wygląda na to, że powieść to gniot, ale pomysł na takie zabiegi reklamowe bardzo mi się podoba. Tylko znów - jak z PP - fajnie, jeśli się zrobi coś dobrze, a nie po prostu - zrobi.
Faktycznie ciekawy pomysł z wydaniem tej książki. Uśmiałam się przy recenzjach;-))
OdpowiedzUsuńI pamiętam, że o podobnym zabiegu promocyjnych słyszałam przy innnej telenoweli, M jak miłość. Tam wprowadzono (rozważano wprowadzenie? czytałam tylko o planach) wody mineralnej, w przetwórni ktorej pracowali bohaterowie. Podobno sondaże wróżyły ogromny sukces marce wody, znanej z serialu:-)
teraz obejrzałam ten klan i mnie dobił ;-)
OdpowiedzUsuńw którejś ekranizacji grocholi- bohaterka objadała się danonową fantazją.
a przykładów można by mnożyć i mnożyć ;-)
tu akurat nie lokowanie: ale wielka wtopa:
scena z nigdy nie mów nigdy: podpowiem, że wg tfurców filmu- ta dwójka dzieci to bliźniaki ;-)
http://1.fwcdn.pl/ph/22/37/492237/161753.1.jpg
Mmm, wspaniały ten Aston Martin! :-)
OdpowiedzUsuńPisz więcej o reklamie! Ciekawe to :-)
OdpowiedzUsuńLokowanie lokowaniem, a przy okazji mamy walor edukacyjny, gdy pan profesor odkrywa nowy, nieznany dotąd zmysł *zapachu*.
OdpowiedzUsuńjagodzianko, pamiętam - był to "Dar Grabiny", który swojego czasu otrzymał bardzo pochlebne opinie w badaniach konsumenckich (zdrowa, naturalna, polska woda), tyle że... nie istniał ;-)
OdpowiedzUsuńVeronico, który Klan Cię dobił? Bo wybór trudny ;-)
m., prawda? Mnóstwo było w sieci zdjęć bondowskich samochodów, ale ten bije na głowę wszystkie współczesne!
mAlinko, dzięki.
jbw, słuszna uwaga!
To ja dla odmiany podam przykład pozytywny :)
OdpowiedzUsuńBo negatywnymi oczywiście wszystkie możemy sypać, jak z rękawa.
To uwaga: jakiś czas temu czytałam wywiad z kobietą, która podobny tasiemiec robi w Turcji. Ogląda ich sporo kobiet z biednych regionów, gdzie zdarzają się też tzw. zabójstwa honorowe (z honorem jak wiadomo mające akurat najmniej wspólnego) że o przemocy domowej nie wspomnę. I w tym serialu postanowili zapromować organizację ratującą Turczynki w opałach, prowadzącą schroniska dla kobiet, które musiały uciekać z domu itd. Dziewczyna opisywała, jak to właśnie celowo łopatologicznie zrobili (musieli dotrzeć też do półanalfabetek). Jak po kilkanaście razy powtarzali adres strony internetowej pod różnymi pretekstami. Jedna dziewczyna wklepywała i dopytywała się drugiej, a ta powtarzała nazwę. W każdym razie udało się - dzięki ich akcji do tej organizacji zaczęło docierać o wiele więcej zagrożonych kobiet :)